– W 2014 r. do Wojewody Dolnośląskiego wpłynęło 4819 wniosków o pobyt czasowy, w 2015 r. 9889 wniosków, w 2016 r. 13 845 wniosków, a w 2017 r. (stan na dzień 24.07.2017 r.) 8311
Please add exception to AdBlock for If you watch the ads, you support portal and users. Thank you very much for proposing a new subject! After verifying you will receive points! unit732 10 Jul 2022 10:55 669 #1 10 Jul 2022 10:55 unit732 unit732 Level 3 #1 10 Jul 2022 10:55 Nie wiem, czy to właściwe forum do zadawania tego typu pytań, ale spróbuję: Interesuje mnie karta niezarejestrowana na nazwisko. Chcę jej używać tylko do odbierania SMSów od Google, Discorda itp., bo nie mam ochoty podawać mojego numeru telefonu amerykańskiej bezpiece. Jaki jest najmniej ryzykowny sposób na zdobycie takiej karty? Wiem, że kupując od nieznajomych można mieć kłopoty. Pomijam najbardziej oczywiste rozwiązanie, jakim jest wyjazd do np. Czech i kupienie karty tam. Czy taka karta musi być najpierw włożona do telefonu za granicą i zarejestrowana przez tamtejszego BTSa, żeby potem działać na terenie Polski? #2 10 Jul 2022 11:19 blahfff blahfff Level 39 #2 10 Jul 2022 11:19 Wszystkie karty polskich operatorów wymagają rejestracji. Nie ma znaczenia gdzie ją pierwszy raz włożysz do telefonu. Jeśli chcesz mieć niezarejestrowaną kartę, to tylko taką z kraju gdzie rejestracja nie jest wymagana. #3 10 Jul 2022 11:30 gorki73 gorki73 Level 34 #3 10 Jul 2022 11:30 unit732 wrote: bo nie mam ochoty podawać mojego numeru telefonu amerykańskiej bezpiece. Witam, a co Kolega ma do ukrycia moje rozmowy mogą podsłuchiwać i czytać sms'y, nic ciekawego tam nie znajdą, samo życie A tak na poważnie, nikt nie jest anonimowy w dzisiejszym Świecie. Kupno karty za granicą może da jakiś efekt, ale jak dla mnie to walka z wiatrakami. #4 10 Jul 2022 13:02 tos18 tos18 Level 40 #4 10 Jul 2022 13:02 gorki73 wrote: Witam, a co Kolega ma do ukryciaSłyszał Kolega o prawie do prywatności? gorki73 wrote: moje rozmowy mogą podsłuchiwać i czytać sms'y, nic ciekawego tam nie znajdą, samo życieWłaśnie dzięki takiej postawie walka o prawo do prywatności stała się walką z wiatrakami. #5 10 Jul 2022 13:25 gorki73 gorki73 Level 34 #5 10 Jul 2022 13:25 tos18 wrote: Słyszał Kolega o prawie do prywatności? Tak, słyszałem, to miało by sens jeszcze 30-40 lat temu. Prywatność w dobie terroryzmu i różnych innych zagrożeń nie może być tak szeroko pojęta jak nam się wydaje. tos18 wrote: Właśnie dzięki takiej postawie walka o prawo do prywatności stała się walką z wiatrakami. Wychodzę z założenia, że każdy uczciwy człowiek nie powinien się obawiać, że ktoś zarejestrował w systemie jego numer i "czyta" jego sms-y, bo cóż tam może znaleźć? I co z tego, że będziemy mieć zapisane prawo do prywatności, jak każdy rząd czy spec-służby mogą cię podsłuchiwać na wszelakie sposoby mimo, że ustawa o RODO i ochronie prywatności mówi co innego. Było to można zauważyć i u nas po aferze z Pegasusem, nie trzeba do USA za zarejestrowaniem każdego e-maila i nr telefonu na imię i nazwisko. Nie byłoby wtedy wielu nadużyć i przestępstw, poczynając od hejtu, wyłudzeń, stalkingu, zastraszania osób etc. Niestety w dobie "elektronizacji" nie jesteśmy w pełni anonimowi a powieść George'a Orwell'a "1984" staje się pomału faktem, nic i nikt z tym nic nie zrobi, to kwestia czasu. Są większe problemy na Świecie, niż czytanie przez służby naszych sms-ów. #6 10 Jul 2022 13:44 tos18 tos18 Level 40 #6 10 Jul 2022 13:44 Naprawdę uważa Kolega że rejestracja prepaidów przyczyniła się do zwiększenia bezpieczeństwa ? Według mnie ułatwiła władzy śledzenie niewygodnych - terrorysta sobie poradzi. gorki73 wrote: Wychodzę z założenia, że każdy uczciwy człowiek nie powinien się obawiać, że ktoś zarejestrował w systemie jego numer i "czyta" jego smsy, bo cóż tam może znaleźć? informacje potrzebne by przekonać go do podjęcia decyzji sprzecznej z jego interesem. #7 10 Jul 2022 13:50 gorki73 gorki73 Level 34 #7 10 Jul 2022 13:50 tos18 wrote: Naprawdę uważa Kolega że rejestracja prepaidów przyczyniła się do zwiększenia bezpieczeństwa ? Ok. przyznaję rację Koledze, zagalopowałem się. Może rejestracja prepaidów nie miałaby znaczenia. Twoja propozycja z #2 była pierwsza i tak samo jak Ty uważam, że to jedyne wyjście. #8 10 Jul 2022 13:54 tos18 tos18 Level 40 #8 10 Jul 2022 13:54 Wybacz Kolego ale #2 nie jest mój. Być może nie potrzebnie rozpętałem offtopa. #9 10 Jul 2022 17:14 78db78 78db78 Level 39 #9 10 Jul 2022 17:14 Normalny człowiek nic nie ma do ukrycia, a jaką kartę używasz ro rozmów zarejestrowaną czy może z Czech masz, nie obawiasz się nic dziwny temat. #10 10 Jul 2022 17:19 tos18 tos18 Level 40 #10 10 Jul 2022 17:19 78db78 wrote: Normalny człowiek nic nie ma do ukrycia Proszę - opublikuj więc tu zawartość swojej skrzynki mail. #11 10 Jul 2022 17:27 karolark karolark Level 42 #11 10 Jul 2022 17:27 78db78 wrote: Normalny człowiek nic nie ma do ukrycia, a jak Widać jestem nie normalny, bo nie chcę aby jakiś uopek borek czy inny czapkowy mial dostęp do moich maili - sms. A ze mają to inna sprawa. Tlumaczenie ze to walka z terroryzmem jest śmieszna. Tak jak zakaz dostepu do broni, jest on tylko właśnie zakazem dla uczciwych. #12 11 Jul 2022 19:26 Trebuh Trebuh Level 18 #12 11 Jul 2022 19:26 "Ludzie, którzy dla tymczasowego bezpieczeństwa rezygnują z podstawowej wolności, nie zasługują ani na bezpieczeństwo, ani na wolność." Benjamin Franklin #13 11 Jul 2022 19:48 unit732 unit732 Level 3 #13 11 Jul 2022 19:48 Pomijam offtopa (choć trochę mnie korci, żeby coś napisać). Czy ktoś zna jakieś rozwiązanie tego problemu? #14 11 Jul 2022 20:14 tino2003 tino2003 Admin of GSM Group #14 11 Jul 2022 20:14 unit732 wrote: Czy ktoś zna jakieś rozwiązanie tego problemu? E-sim możesz kupić online, podać trefne dane i będzie Ci działać. Jedyny wymóg to telefon który obsługuje e-sim. Droga jest celem... Freedom #15 11 Jul 2022 20:16 Jawi_P Jawi_P Level 35 #15 11 Jul 2022 20:16 Inny sposób to taki by zarejestrować konto googla bez podawania telefonu, w czym problem? #16 12 Jul 2022 01:03 Level 28 #16 12 Jul 2022 01:03 karolark wrote: Widać jestem nie normalny, bo nie chcę aby jakiś uopek borek czy inny czapkowy mial dostęp do moich maili - sms. Nie wiem ile w tym roku , ale w 2018 w Polsce zostało wysłanych miliarda smsów. Powiedź mi które służby mają tyle ludzi żeby to wszystko przeczytać? Nie wspomnę już ile mogło zostać wysłanych #17 12 Jul 2022 02:29 sortes sortes Level 11 #17 12 Jul 2022 02:29 unit732 wrote: Nie wiem, czy to właściwe forum do zadawania tego typu pytań, ale spróbuję: Interesuje mnie karta niezarejestrowana na nazwisko. Chcę jej używać tylko do odbierania SMSów od Google, Discorda itp., bo nie mam ochoty podawać mojego numeru telefonu amerykańskiej bezpiece. Jaki jest najmniej ryzykowny sposób na zdobycie takiej karty? Wiem, że kupując od nieznajomych można mieć kłopoty. Pomijam najbardziej oczywiste rozwiązanie, jakim jest wyjazd do np. Czech i kupienie karty tam. Czy taka karta musi być najpierw włożona do telefonu za granicą i zarejestrowana przez tamtejszego BTSa, żeby potem działać na terenie Polski? Gdzie anonimowość, skoro smartfon z taką niby anonimową kartą SIM można zlokalizować z dokładnością do 40 cm a nawet większą? Można śledzić przemieszczanie smartfona po okolicy itd., itp. Monitorować skąd, od kogo i do kogo przesyłane są dane poprzez tę kartę SIM. #18 12 Jul 2022 07:19 karolark karolark Level 42 #18 12 Jul 2022 07:19 wrote: karolark wrote: Widać jestem nie normalny, bo nie chcę aby jakiś uopek borek czy inny czapkowy mial dostęp do moich maili - sms. Nie wiem ile w tym roku , ale w 2018 w Polsce zostało wysłanych miliarda smsów. Powiedź mi które służby mają tyle ludzi żeby to wszystko przeczytać? Nie wspomnę już ile mogło zostać wysłanych Ale kto mówi o wszystkich? Niepokorni - podpadnięci itd - a reszta w poscie powyzej technologia IT pozbawila nas anonimowości i jeszcze fejsbunie i itp ludzie sami podają dane o sobie #19 12 Jul 2022 08:23 sq3evp sq3evp Level 28 #19 12 Jul 2022 08:23 Do tego włączone BT i dziwią się ze reklamy sklepów które odwiedzali na telefonie. #20 12 Jul 2022 08:26 ptero ptero Level 22 #20 12 Jul 2022 08:26 unit732 wrote: Interesuje mnie karta niezarejestrowana na nazwisko. Chcę jej używać tylko do odbierania SMSów od Google, Discorda itp., bo nie mam ochoty podawać mojego numeru telefonu amerykańskiej bezpiece. Po co amerykańska bezpieka ma sprawdzać Twój telefon, jak dostaje dane bezpośrednio od Googla i Discorda, czy innego Facebooka??? Niech po prostu kumpel Ci kupi kartę prepaid, przecież nie będziesz jej używał do jakichś machlojek... Mam takiego znajomego, co używa starej nokii i ma laptopa z wyprutym fizycznie BT i WiFi... A kartę do tej nokii kupił mu znajomy menel #21 12 Jul 2022 09:09 Zwierzak_PAH Zwierzak_PAH Level 25 #21 12 Jul 2022 09:09 unit732 wrote: Chcę jej używać tylko do odbierania SMSów od Google, Discorda itp., bo nie mam ochoty podawać mojego numeru telefonu amerykańskiej bezpiece. Urzekło mnie to, łzy w oczach... Nawet jak będziesz odbierał te SMS z torbą papierową na głowie to i tak będzie można Cię powiązać z konkretnymi numerami, mail, karty bankowe i czort tam wie co jeszcze. 24h jesteś śledzony poprzez algorytmy marketingowe Google, FB, Discorda, kamery, płatności etc. Dam Ci przykład: Masz już taką kartę, korzystasz z niej.... Pogadałeś sobie z kolegą, a on po rozmowie pogada sobie z innym kolegą, napisze do niego Twoje imię czy ksywkę poda tamtemu Twój realny numer fonu. A BOT powiąże algorytami do Ciebie A w lokalnym oddziale amerykańskiej bezpieki zapali się czerwona lampka z napisem - Ixiński ma nowy numer (j23 znowu nadaje) #22 12 Jul 2022 09:15 sq3evp sq3evp Level 28 #22 12 Jul 2022 09:15 Bezpiecznie to telefon bez baterii tylko. Poza tym operatorzy raczej logują numery SIM (nie nr telefony tylko nr karty) i IMEI. Po tym mozna takze namierzyc osobnika. #23 12 Jul 2022 10:30 Spacewalker Spacewalker Level 33 #23 12 Jul 2022 10:30 unit732 wrote: Nie wiem, czy to właściwe forum do zadawania tego typu pytań, ale spróbuję: Interesuje mnie karta niezarejestrowana na nazwisko. Chcę jej używać tylko do odbierania SMSów od Google, Discorda itp., bo nie mam ochoty podawać mojego numeru telefonu amerykańskiej bezpiece. telefon tez z numerem IMEi XXXXXXXXXXX bedziesz kupował ? są karty SIM juz gotowe do pracy, na kogos zarejestrowane / czy zarejestrowane - nie wiem grunt ze działa #24 12 Jul 2022 10:47 sq3evp sq3evp Level 28 #24 12 Jul 2022 10:47 Tak sa takie karty, mimo to logowani się do BTS pozostawia ślad - SIM + IMEI. #25 12 Jul 2022 11:27 Mateusz_konstruktor Mateusz_konstruktor Level 24 #25 12 Jul 2022 11:27 unit732 wrote: Interesuje mnie karta niezarejestrowana na nazwisko. Chcę jej używać tylko do odbierania SMSów od Google, Discorda itp., bo nie mam ochoty podawać mojego numeru telefonu amerykańskiej bezpiece. Nie ma róznicy, poznanie przez wymienione przez Ciebie podmioty gospodarcze Twojego numeru telefonu jest niezależne od faktu dopełnienia obowiązku zarejestrowania w Polsce karty typu przedpłaconego.
jak tu nie pić na tym popierdolonym świecie, gdzie nic nie jest takim, jakim się wydaje, gdzie nic nie jest takie, jakie być powinno. Gdzie wygrywa kłamstwo, rządzi podłość, gdzie sprawiedliwość nie ma szans w starciu z układami i manipulacją, gdzie wszyscy są ofiarami.

„Jak tu nie pić?” „Nic tak nie sprzyja alkoholizowaniu się Narodu, jak święta Bożego Narodzenia i całe to tygodniowe dochodzenie do Nowego Roku. Ten kończący się rok jest wyjątkowy, bo mus picia zaczyna się praktycznie r. i trzeba go będzie pociągnąć co najmniej do niedzieli, r. No, nie ma zmiłuj się, tak wychodzi z kalendarza. Ważne są w tym upadlaniu się alkoholowym powody, dla których tak ochoczo pijemy. A tych jest w Polsce bez liku. Jak tu nie wypić, kiedy Dziecię nam się rodzi i na świat przychodzi? Wiadomo, o suchym pysku nie wypada udać się na pasterkę. Welon, czyli mieszanka różnych alkoholi, którymi zioną uczestnicy pasterki, daje o sobie znać szczególnie podczas śpiewania kolęd. Nawet ci nieliczni abstynenci, którzy uczestniczą w obrządku, wracają z pasterki narąbani, jakby sami pili. O młodzieży nie wspominamy, o ta nie wchodzi do kościoła, tylko koczuje pod, chwaląc Pana piwem, winem i co tam kto przyniesie. Dla nich pasterka często kończy się o 6 rano, bo noc spędzili na wigilijnym czuwaniu. A faktycznie widok ich garderoby i butów świadczy, że nie było to wigilijne czuwanie, tylko po bramach i klatkach schodowych leżakowanie. Jak tu nie wypić, kiedy gości mamy w domu, albo sami u rodziny gościmy. Takiego wujka Stefana w zasadzie widzimy raz do roku. Jak tu nie wypić? Cioci Basi nie znosimy organicznie i na trzeźwo nie idzie jej oglądać, a tym bardziej słuchać. Kuzyn Zenek sadzi dowcipy i kawały na okrągło i gdyby nie toasty, jak nic umarlibyśmy ze śmiechu. Żona cicho mówi nam: JUŻ WIĘCEJ NIE PIJ…Ułomna niewiasta nie wie, że czego jak czego, ale tego nie wolno mówić Polakowi NIGDY!!! Po takim tekście nawalony Rodak wypije dwa razy tyle. Jak tu nie pić, kiedy ciągle panuje zasada: zastaw się, a postaw się. Stoły uginają się od jedzenia tłustego, smażonego, wędzonego, w occie, w oleju, z majonezem, z sosami, z grzybami, z kremem, z bitą śmietaną, na smalcu, ciężkiego i niezdrowego, na widok czego wątroba, gdyby miała sznur, toby się powiesiła. Co w takiej sytuacji mówi Polak? TRZEBA STRĄCIĆ!!! Trzeba iść wątrobie na ratunek. A czym można strącić? Jedynie dużą ilością pustych kalorii, czyli C2H5OH, o sile rażenia nie niższej niż 40%. Jak tu nie pić, kiedy już w zasadzie od 1 grudnia atakują nas tzw. tradycyjne opłatki. Dzielą się one na zakładowe, partyjne, organizacyjne, stowarzyszeniowe, fundacyjne, koleżeńskie i co tam sobie kto wymyśli, żeby wypić. Na żadnym opłatku „nie ma odpuść”. Pije się od spodu, zagryzając opłatkiem i wyjąc przeważnie jedną kolędę, czyli „Przybieżeli…” – pierwszą zwrotkę. Dalszych zwrotek nie stwierdza się, gdyż „tradycyjny kielonek, lampka, flaszka…” pamiątkę opłatkową odbiera. Jak tu nie pić, kiedy Nowy Rok za pasem i każdy by chciał, żeby ten następny był choć trocę lepszy od mijającego. Dlatego nie ma możliwości, żeby nie wypić ZA TEN NOWY ROK! Jak tu nie wypić, kiedy od 1 grudnia do Świąt popija się, a w Święta i w Nowy Rok chleje się na umór. Trzeba wprowadzić do organizmu świeży zapas alkoholu, żeby zerówko wróciło i poziom krwi w alkoholu uległ wyrównaniu. Znane u Słowian jest to, że tym się leczysz, czym się strułeś, i nic tak szybko nie działa na skacowany łeb, jak szybkie wprowadzenie dobrego klinika. A najlepiej dwóch! Niech żyje „KLINIKA ZDROWEGO CZŁOWIEKA”! PS W życiu nie napisalibyśmy tego felietonu, gdybyśmy byli trzeźwi. W końcu jesteśmy Polakami i tradycja nas też zobowiązuje. Wesołych Świąt, no i zdrówka” Marek Sobczak & Antoni Szpak PS. ode mnie - pozostawiam to ku refleksji Wesołych Świąt!

Klasyczne piwo zawiera zazwyczaj ok. 250-300 kcal w 500 ml. W tym porównaniu smakowy trunek nie wypada więc źle. WP. i tak będą je dalej pić. Tu nie chodzi o "nie picie", ale o Jesteśmy strasznie uzależnionym narodem - mówi Jakub Żulczyk. - Jeszcze pijąc, wyobrażałem sobie, że w Polsce nie da się nie pić - dodaje Juliusz Strachota. W podcaście "Co ćpać po odwyku" obaj - trzeźwi, po terapii - przekonują, że się da. Jakub Żulczyk – pisarz, autor powieści "Zrób mi jakąś krzywdę", "Instytut", "Radio Armageddon", "Ślepnąc od świateł", "Wzgórze psów", scenarzysta serialu "Belfer". Uzależniony od alkoholu, nie pije od 6 Strachota – Pisarz, autor zbiorów opowiadań "Oprócz marzeń warto mieć papierosy" i "Cień pod blokiem Mirona Białoszewskiego" oraz powieści "Zakłady nowego człowieka" i "Relaks amerykański". Uzależniony od leków, narkotyków i alkoholu. Trzeźwy od 8 lat.**Podcast "Co ćpać po odwyku?" – Żulczyk i Strachota mówią o sobie, że są dwoma typami, którzy gadają o tym, jak dobrze żyć, nawet jeśli ma się za sobą trudną – narkotykową i alkoholową – przeszłość. W dwóch seriach nagranych dla Storytel opowiadają, jak wpadli w nałogi i jak z nich wyszli. Karolina Błaszkiewicz: Mój dziadek pił, babcia to znosiła. A była największą twardzielką, jaką Żulczyk: Nadzieja jest w zmianach pokoleniowych. Młodsi ludzie mają więcej świadomości. Twój dziadek wychowywał się w czasach, kiedy nie było żadnego leczenia alkoholików w jest. Pamiętacie pierwszy dzień na odwyku?Jakub: Ja nie byłem na zamkniętym odwyku. Poszedłem na terapię dochodzącą. Pamiętam pierwszy dzień leczenia, nie piłem od jakichś 48 godzin. Najpierw poszedłem do psychiatry, który dał mi leki uspokajające. A potem poszedłem do kina na, nomen omen, "Pod Mocnym Aniołem". Jest tam scena, jak Więckiewicz włącza sobie jakąś muzykę, chodzi po pokoju, pije i gada do siebie. Patrzyłem na Więckiewicza i myślałem: "Kurwa, ja rzeczywiście przez ostatnie lata robię dokładnie to samo". Wiedziałem, że mam problem, powiedziały mi to w twarz najbliższe osoby. Ale początek tego filmu - nie wszystkie późniejsze patologie w nim pokazane, tylko ta jedna, niewinna scena - coś mi bardzo wyraźnie udowodniła. To jest moje bardzo wyraźne wspomnienie z tego pierwszego ciebie na odwyk zawiozła Strachota: Mama mnie uratowała. Widziała moje problemy bardzo wcześnie i sama zaczęła korzystać z pomocy terapeutów. I chociaż strasznie się przeze mnie przez lata wycierpiała i bardzo się to na niej odbiło, to była w pewien sposób przygotowana. I po iluś nieudanych próbach udało jej się do tego pamiętajmy o tym, że nikt nie ma prawa od naszych bliskich wymagać tego, żeby ratowali tak chore, zaburzone osoby. Nie muszą mieć siły, kompetencji. A tę siłę próbują odnaleźć w sobie, a często nie są w stanie. Można wystawić kogoś za drzwi i powiedzieć: "masz nie wracać" - i następnego dnia nie wiesz, co ze sobą zrobić, boisz się o niego. Są takie modele działania, jak interwencja, gdy zbiera się cała rodzina alkoholika, i z pomocą terapeuty albo kogoś z AA "potrząsają" nim. Przełamują iluzje, które alkoholik ma w głowie. To jest nieprzyjemne dla wszystkich i wymaga ogromnej do dzisiaj nie rozumiem swojego schorzenia i nigdy do końca go nie zrozumiem. Najpierw zjawiłem się na detoksie na Sobieskiego. Siedziałem tam dwa miesiące i doszedłem do takiego stanu, kiedy nie było we mnie żadnej substancji. Zacząłem w sierpniu, a w październiku wyszedłem. Koniec lata przeżyłem za kratami. Na terenie szpitala na Sobieskiego jest też Ośrodek Terapii Uzależnień. I udało się mi się z detoksu przejść tam na terapię wstępną. Pamiętam, że czułem się jak u siebie, bezpiecznie, tak naprawdę chciałem tam jak najdłużej zostać. Łącznie spędziłem na Sobieskiego prawie pół roku. To był czas intensywnej szkoły, pierwszego zderzenia się ze sobą i nadziei. Później było trochę trudniej, gdy znalazłem się za murem. Powrócił świat, w którym było bardzo dużo czarnych dziur i wróciły lęki. Natomiast do dzisiaj bardzo dobrze czuję się w szpitalu psychiatrycznym. Nie jest miły ani czysty, ani specjalnie zachęcający. Ale to miejsce, w którym zaczęło się moje naprawianie i to jest bardzo potrzebna było zamknięcie z własnej woli. A jak znieśliście zamknięcie przymusowe?Juliusz: Na początku trudno było mi się odnaleźć, bo ja regularnie chodzę na mityngi. I przestałem na nie chodzić, a trochę trwało, zanim się zorientowałem, że są spotkania w sieci. Lockdown na pewno miał na mnie duży wpływ. Pojawiały się napięcia, które nie miały żadnego ujścia. Z drugiej strony, ja też czuję się w miarę dobrze przygotowany – tak długo przerabiam samego siebie, że tak strasznie źle tego nie zniosłem. Były momenty, w których nie czułem się najlepiej. I na pewno ta sytuacja covidowa to spotęgowała. Pewnie jeszcze takie będą. Natomiast jest dużo osób, które miały o wiele trudniej i potrzebowały wsparcia non stop, ale nagle je straciły. Myślę, że live'y Kuby na początku lockdownu dały tu bardzo pozytywny Energię z tych live'ów – relacji na żywo - przeniosłem na nasz podcast. Pomysł na niego mieliśmy wcześniej, ale to te audycje na żywo przekręciły kluczyk w stacyjce. A co do zamknięcia… Po sześciu latach trzeźwienia nauczyłem się bycia samemu i - jeszcze nie perfekcyjnie - odnajdywania w sobie spokoju. 70 – 80 proc. mojej pracy to bycie w domu, przyzwyczaiłem się, więc lockdown nie wywrócił mi życia do góry nogami. To była po prostu moja codzienność, tylko trochę "bardziej". Wspólnie doszliśmy do wniosku, że nasz podcast udał się także dzięki Zabieraliśmy się za niego dość długo. Nie mieliśmy motywacji. Na początku pandemii trochę żałowałem, że nie zaczęliśmy robić tego wcześniej, bo już wszyscy na to wpadli, bo wszyscy siedzą w domach. A jednak się udało. Ludzie do was piszą?Juliusz: Sporo dostaję wiadomości, Kuba pewnie też. Często są bardzo fajne: że to ludziom nie tylko podchodzi, ale po prostu pomaga. Czasami przychodzą pytania, co zrobić z bliskim uzależnionym. Ja zawsze odpowiadam to samo: iść do terapeuty. Jest to często dla bliskich osoby uzależnionej duży problem, pojawia się myślenie: "dlaczego ja mam iść do terapeuty, skoro to on ma problem, nie ja". A ten terapeuta powie ci, co masz w tej sytuacji robić i pokaże, jak alkoholik czy alkoholiczka w to wszystko cię wciąga, jak ty jesteś od tej sytuacji uzależniony/ To bardzo delikatna materia – z reguły, dopóki alkoholik nie osiągnie swojego momentu poddania się, reaguje straszną agresją. Moment zrozumienia, że musi się leczyć, jest bardzo To też wymaga spojrzenia na siebie samego, ale warto się przełamać i iść do przychodni z NFZ-u. Ale ja nie czuję się kompetentny, bo sam jestem tym gagatkiem – ja tego nie przeżyłem. Wiem za to, jak ludzie mieli ze mną ciężko. Mam takie poczucie – my mamy obowiązek to robić. Bo dostaliśmy sporo na tej trudnej, momentami wyboistej drodze. Robimy to też z ogromnej wdzięczności dla terapeutów, dla ludzi, którzy nam Mój znajomy ładnie nazwał to wrażliwym narcyzmem. To, co robimy jest służebne, to jest dla ludzi, to jakaś forma pomocy. Ja nie myślę za bardzo o jakiejś gratyfikacji, bo swoją gratyfikację już mam. Robimy ten podcast komercyjnie i nie ma co tego ukrywać. Natomiast cieszę się, że mogę coś ludziom dać. Wiadomości są fajne i miłe, ale staram się za bardzo tym też nie że słuchają nas nie tylko alkoholicy, ale i ludzie, którzy lubią podcasty. Lubią zdobywać pogłębioną wiedzę. Od nas dostają bardziej osobistą opowieść dwóch przyjaciół na temat zagadnienia, które jest wokół nich kompletnie przekłamane, obudowane groźnymi mitami i stereotypami. Ten podcast popularyzuje jakąś wiedzę. My ją zdobyliśmy na terapiach. Te terapie – oprócz tego, że nas powyciągały z różnego gówna, które mieliśmy w głowie, były pewnego rodzaju szkołami. Terapia była dla mnie jak szkoła, którą ukończyłem. Julek dostał na koniec jest nie pić w Polsce?Juliusz: Nigdy nie miałem takiego poczucia. Jeszcze pijąc wyobrażałem sobie, że w Polsce nie da się nie pić. Terapia polega na tym, że te wszystkie myśli i przekonania się odkręca. Ale wcześniej tego nie widziałem – rzeczywiście patrzyłem na świat tak, jakby wszyscy w nim pili. Miałem jednak na tyle duże samozaparcie, że od tego wypełnionego alkoholem świata się odciąłem. Przestałem w nim funkcjonować i przestałam zadawać się z wieloma ludźmi, z którymi piłem wcześniej. Ale jest to oczywiście trudne, bo jednak mam pijących przyjaciół – oni jednak przy mnie nie piją. Jakub: Picie a Polska to jest w ogóle oddzielny temat. Jesteśmy strasznie uzależnionym narodem. I nie chcę tu siać teorii spiskowych, ale komuś chyba zależy, żeby Polacy pili. Sklepy alkoholowe są wszędzie. Do tego wciąż bardzo niska świadomość społeczna na temat choroby alkoholowej i jej zerojedynkowy Do pewnego momentu alkoholizm jest wręcz witany z szeroko otwartymi ramionami i traktowany jako element rozrywkowego trybu życia. Ktoś ma kaca, krótkie ciągi, nie zrobił czegoś w pracy, bo wczoraj się najebał. Taki alkoholizm jest tolerowany, chwalony i w liceum dolewali mi wódkę do herbaty…Jakub: Tymczasem choroba alkoholowa ma cztery fazy. I w powszechnym społecznym odbiorze do początku tej czwartej, ostatniej fazy to nie jest żaden problem ani choroba. Dopiero kiedy chory wkracza w ostatnią fazę, czyli ma deliria, zaniki pamięci, traci kontrolę nad sobą i swoim życiem, to zostaje trędowatym. Społeczeństwo kompletnie się od niego odwraca. U nas w Polsce taka wspólnotowość społeczna jest bardzo upośledzona, smar społecznego zaufania w ogóle nie istnieje – alkoholik jest zawsze sam sobie winny i jest kimś, kogo trzeba z tej społeczności jak najszybciej wykluczyć, pozbyć się go. I to jest chore nie jest sam sobie winien?Juliusz: Z punktu widzenia towarzystwa, z którym się pije, to wszystko jedno czy ty jesteś alkoholikiem, czy nie. Dopóki nie psujesz imprezy, to jest Wszystko jest super, dopóki nie psujesz nam imprezy, dopóki nie zesrasz się w spodnie. Jak się zesrasz, to przypominasz nam o tej ciemnej stronie jest bardzo, bardzo niebezpieczną używką, dużo bardziej niż wiele nielegalnych narkotyków. Mi jest łatwo, bo ja żyję w świadomości swojej choroby. Nie mam problemu się do niej przyznać. Nie mam w sobie wstydu bycia alkoholikiem. Ja ten wstyd już w sobie przerobiłem. Natomiast jeśli miałbym żyć – jak wielu ludzi – w wyparciu choroby, to życie w takim wstydzie byłoby potwornie ciężkie Z punktu widzenia najbliższych wygląda to trochę inaczej. Ale nikt nie wie, jak takiemu alkoholikowi pomóc. Ludzie nie mają świadomości, próbują ratować go za wszelką cenę, a tak naprawdę wciągają siebie coraz głębiej w tę alkoholową matnię, bo alkoholik nigdy nie jest w próżni. On może się świetnie bawić ze swoim pijącym towarzystwem, ale rodzina cały czas cierpi i też się wstydzi, bo woli ukrywać to przed światem. I mijają lata związków, wszyscy są chorzy, dzieci poranione i później kwalifikują się do najtrudniejszych terapii [DDA]. Moim marzeniem jest, żeby ludzie jak najszybciej szli się leczyć. Idealna sytuacja, wręcz utopijna. W Polsce pokutuje też takie myślenie, że trzeba dotrzeć do tej ostatniej fazy, żeby coś mogło zacząć ostatnie lata miałem do czynienia z wieloma alkoholikami. Przychodzili do mnie, dostawali wszystko na tacy, a potem robili coś dokładnie odwrotnego. Tak to działa. W ostatniej chwili chcesz ulgi – albo coś wciągniesz, napijesz się albo już w drzwiach szpitala psychiatrycznego coś w podcaście podajemy z Kubą sporo informacji praktycznych, trochę nadziei i własnego doświadczenia. To jest to, co możemy zrobić, a jeżeli ludziom coś tam potem zaświta, nawet jeśli nie dziś, ale na przykład za rok, to jest paradoks całej tej choroby: trudno złapać moment graniczny, w którym należałoby się leczyć. Ostatnią osobą, która mogłaby to zrobić, jest sam uzależniony człowiek. Prędzej widzi to żona, mąż, ktoś w pracy - że cały czas przychodzisz na kacu. Ja sam robiłem wszystko, żeby tego nie widzieć przez 20 lat, chociaż inni widzieli dużo InstagramPamiętam z dzieciństwa izbę wytrzeźwień. Słyszałam, że babcia jedzie tam po dziadka albo że dziadek Izba wytrzeźwień nie jest żadnym leczeniem, jest penalizacją, to taki chwilowy psychiatryk. Pełni funkcję, którą kiedyś pełniły szpitale psychiatryczne. To nie jest miejsce leczenia, ale odizolowania, przypomina Jest miejscem o liście osób, które trzeba przeprosić za to, co się zrobiło w trakcie picia. Są takie, które wam nie wybaczyły?Juliusz: Są osoby, które usiłowałem dosyć nieporadnie na początku mojej drogi przeprosić – raz, drugi i one na te przeprosiny nie zareagowały. Nie uważam jednak, że trzeba wszystko posprzątać, więc w pewnym momencie odpuściłem. Wiedziałem, że spotkania z niektórymi ludźmi dla mnie samego nie byłyby dobre. Najważniejsze sprawy załatwiłem, ale po prostu nie da się zadośćuczynić części krzywd, jak się komuś przez wiele lat niszczyło życie… Nie mam czystej listy i jestem tego świadomy, ale nie czuję się też z tego powodu Ja nie miałem za dużo tego przepraszania. I myślę, że trzeba z tym uważać, bo to jest mechanizm masowania ego, mechanizm, w którym to ja przede wszystkim sobie robię dobrze. Jakaś osoba może wcale nie chcieć mnie widzieć. Trzeba zaakceptować, że pewnych rzeczy się nie naprawi, że pewne sprawy spieprzyło się Moim zdaniem można wpaść w… nałóg. Pójście do kogoś, przełamanie pewnych barier, przeproszenie i zaproponowanie zadośćuczynienia robi nam dobrze. Tak jak mówi Kuba, można wrócić z tych zaświatów i zacząć się objawiać komuś nie wiadomo po przy kobietach jesteśmy - czy da się stworzyć relację będąc uzależnionym?Juliusz: Często takie związki się rozpadają, ale ja nie mam takiego doświadczenia, bo moja żona nigdy mnie nie widziała pijanego. Budowałem z nią relację od zera, na trzeźwo. Jeżeli jedna strona zaczyna się leczyć, a druga jest w zupełnie innym punkcie, to związek zaczyna się rozjeżdżać. Ale wiem, że takie relacje mogą się udać. Tak naprawdę dwie strony potrzebują terapii, a ludzie nadal czują opór przed pójściem na nią, bo myślą, że to nie im coś rodzicielstwo przeraża alkoholika?Juliusz: Ja się strasznie tego bałem. Nie mówiłem o tym, ale miałem opór przed byciem ojcem. Obawiałem się, że zaburzy mi to wypracowany schemat trzeźwieniowego spokoju i odbierze kontrolę nad życiem. Myślałem, że pojawi się ten nowy człowiek i przestanę dobrze spać, wszystko mi się rozsypie. I jak się pojawił, to się rzeczywiście rozsypało, ale nie to, o co się córka ma 5 miesięcy i to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, ale widzę, że wszystkie moje strachy były bezpodstawne. Oczywiście jest duża szansa, że ja się nie sprawdzę jako ojciec. Ja swoim niepiciem zajmuję się w skali najbliższych 24 godzin, tak samo jak ojcostwem. Staram się więc nie przerażać za bardzo i nie zastanawiać się nad tym, co się stanie, jak moja córka będzie miała 15 lat. Na razie jest tak, że po raz pierwszy mam takie poczucie, że przestaję się zajmować sobą, a bardziej innym człowiekiem. Wcześniej czegoś takiego nie Ja nie mam dzieci biologicznych, ale mam niebiologiczną córkę. I wydaje mi, się że jestem całkiem nieźle do tego uzbrojony. Nie patrzę na tę relację przez pryzmat mojej choroby czy moich doświadczeń. Są ważniejsze sprawy w tej codzienności, niż to, żeby się tym mi się, że gdybym miał mieć swoje dziecko i wychowywać je tak od zera, to jestem do tego całkiem nieźle przygotowany. A kwestie typu, że nie będę dobrze spał, są drugorzędne. Myślę, że byłbym w stanie sprowadzić na ten świat i ogarnąć w miarę zdrowego człowieka. Z drugiej strony, każdemu rodzicowi tak się wydaje, a potem są kolejki do lekarzy psychiatrów. Wychowywanie dziecka to jest totalnie trudna impreza, obarczona ryzykiem i bez choroby na pewno się cieszę, że nie zostałem ojcem w momencie, gdy miałem czynną chorobę, czyli przed 30. rokiem życia. Poza wszystkim, ja byłem wtedy strasznie dziecinny, wręcz cofnięty w rozwoju. Nic dobrego by z tego nie Storytel
Wsze'ki? list v adresować naleJy: TH Κ POI.IHII PI bi.ishing co. HK-j; W. OH lalo· Stroot. Trirfun Hayinarket 704·. Rząd narodu przez naród dla narodu, nie zginie z powierzchni ziemi — Abraham Lincoln. Mężowie stanu wszędzie zgadzają się ω zdaniu, że musi istnieć zjednoczona, niezależna i samorządna Polska. * — Woodrow Wilson

W czasie upałów razem z potem tracimy znaczne ilości wody i elektrolitów. Aby nie dopuścić do odwodnienia, warto sięgnąć po szklankę wody z solą. Ten napój nie tylko skutecznie nawodni organizm, ale też pomoże oczyścić jelita oraz organizm z toksyn i zbędnych produktów przemiany materii. Picie wody z solą jest również naturalną metodą zwalczającą zaparć i wzdęć. Sprawdź, jakie jeszcze korzyści może przynieść picie wody z solą na treściWoda z solą – jak działa? Wypróbuj ten prosty przepis!Jakie właściwości ma sól himalajska?Przeciwwskazania do picia wody z solą Woda z solą – jak działa? Wypróbuj ten prosty przepis!Woda z solą skutecznie nawadnia organizm, wspomaga trawienie oraz oczyszczanie organizmu z toksyn. Wypita na czczo przed posiłkiem zmniejsza apetyt, co może wspomóc odchudzanie. Do jej przygotowania wystarczą tylko dwa składniki, czyli woda i sól. Nie każdemu jednak odpowiada smak wody z solą. Dlatego, aby go złagodzić, można dodać do napoju niewielką ilość soku z łyżeczka soli himalajskiej lub morskiej, 1 litr ciepłej wody. Jak przygotować napój z solą i jak go pić?Sól dokładnie rozpuścić w ciepłej wodzie. Pić po jednej szklance rano, na czczo, na pół godziny przed jedzeniem. Kurację oczyszczającą najlepiej stosować przez 1 tydzień lub doraźnie w przypadku problemów trawiennych czy zaparć. Po wypiciu napoju w ciągu pół godziny zwykle następuje wypróżnienie, które może się powtarzać kilkakrotnie w ciągu dnia. Z tego powodu najlepiej jest więc przebywać w miejscach z łatwym dostępem do czasie kuracji, zwłaszcza gdy stosowana jest podczas upałów, należy pamiętać o piciu dodatkowych, dużych ilości wody, co najmniej 2 litry dziennie, co pozwoli odpowiednio nawodnić organizm oraz ułatwi proces z solą nawadnia i pomaga oczyścić organizm! Sprawdź, jakie jeszcze korzyści daje picie słonej właściwości ma sól himalajska?Do przygotowania wody z solą najlepiej jest użyć soli himalajskiej lub morskiej. Sól kuchenna jest bowiem oczyszczana chemicznie i suszona w bardzo wysokiej temperaturze (nawet 650 stopni Celsjusza), co pozbawia ją wielu cennych właściwości. Sól himalajska natomiast jest nieprzetworzona i nieoczyszczona, chociaż tak jak sól kuchenna w ok. 97 proc. składa się z chlorku sodu (NaCl) oraz zawiera niewielkie ilości mikroelementów, w tym żelazo, które nadaje jej charakterystyczne różowe zabarwienie, a także sód, magnez, potas, cynk i wapń. Wodę z solą należy jednak stosować ostrożnie, ponieważ nadmiar soli w diecie jest szkodliwy i może prowadzić do zaburzeń pracy serca oraz nadciśnienia tętniczego, co może spowodować zawał serca czy udar mózgu. Dzienne spożycie soli według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia wynosi do 5 g, czyli 1 łyżeczka do do picia wody z soląPicie słonej wody na pusty żołądek może powodować nudności i wymioty. Woda z solą może także znacznie podwyższać poziom sodu w organizmie, dlatego nie powinny jej pić osoby, które na co dzień spożywają duże ilości słonych przekąsek, przetworzonych produktów takich jak wędliny czy sery lub gotowych dań typu fast-food. Zaburzenia gospodarki wodno-elektrolitowej mogą wywoływać objawy takie jak skurcze mięśni, osłabienie, drętwienie kończyn czy zaburzenia pracy sodu może prowadzić także do podwyższenia ciśnienia krwi, dlatego wody z solą nie powinny pić osoby chorujące na nadciśnienie tętnicze. Przeciwwskazaniem do spożywania słonej wody są również choroby nerek lub serca, a także ciąża oraz karmienie piersią. Wody z solą nie należy podawać również także:Domowy izotonik nawodni w czasie upałów! Zrobisz go w 5 minut z kilku składnikówWoda jęczmienna na trawienie i odchudzanie. Wypróbuj przepis na orzeźwiający napój Dodaj firmę Autopromocja Zadbaj o optymalne trawienieMateriały promocyjne partnera

Lyrics to MusicLoft Będziemy Pić: Będziemy pić To prosta sprawa Jesteśmy w Polsce A tu nie pić nie wypada Będziemy pić Byle nie mało Krążą legendy Że Find the lyrics and meaning of any song, and watch its music video.
Dom Wina już ponad ćwierć wieku propaguje w Polsce kulturę picia wina. Paweł Gąsiorek, jego prezes i jeden z założycieli, uważa, że inwestujemy w wino niemało, lecz raczej pod kątem własnych potrzeb. Są jednak przedsiębiorcy, którzy kupują wina z potencjałem wzrostu na potrzeby biznesowe. Praca i pasja: Jesteśmy jedynym w Polsce sprzedawcą Domaine de la Romanée Conti, jednego z najdroższych win. Mamy tzw. alokację, czyli kupujemy wprost od producenta. Zajmowanie się światem win droższych to moje hobby – śmieje się Paweł Gąsiorek, prezes Domu Ulatowski Rośnie wartość drogich win. Paweł Gąsiorek twierdzi jednak, że wina inwestycyjne nie cieszą się jeszcze dużą popularnością w Polsce. Inwestuje się nie w pojedyncze butelki, choć jedna może kosztować nawet 5 tys. euro, tylko w skrzynki przechowywane w magazynach we Francji lub Wielkiej Brytanii. Właściciel skrzynki może poprosić o przesłanie jej do domu lub trzymać np. przez trzy lata, a kiedy cena wzrośnie, sprzedać. – Kolejni klienci kupują te wina albo do własnej konsumpcji, albo do dalszej odsprzedaży. Są statystyki i wykresy, na których można zobaczyć, jak rosła cena poszczególnych win. W ostatnich 15 latach wina z Bordeaux drożały między 6 a 15 proc. rocznie, a czasem nawet 20 proc. Ten biznes wygląda więc imponująco, zwłaszcza biorąc pod uwagę oprocentowanie lokat. Trzeba się oczywiście znać, jedne chateux dają większą gwarancję, że cena wina będzie rosła, a inne mniejszą albo wręcz są bardzo ryzykowne. Liczba producentów win markowych jest bardzo ograniczona. To maleńki ułamek całej produkcji win – zaznacza szef Domu Wina. Winiarnie z potencjałem Dwór Sieraków:Co roku Dom Wina organizuje we Dworze Sieraków pod Krakowem plenerowy salon degustacyjny – największą imprezę winiarską w południowej Polsce. 4 czerwca odbędzie się tu dziesiąta edycja Ogrodów Ulatowski Ubiegły rok był wyjątkowo udany dla inwestujących w wino. Indeks Liv-ex 100, odzwierciedlający notowania stu najczęściej poszukiwanych win na rynku wtórnym, wzrósł w 2021 r. o 23 proc. Liv-ex Fine Wine 1000, w którego portfelu znajduje się tysiąc win z całego świata, zyskał ponad 19 proc., a jego subindeksy: Bordeaux 500, Bordeaux Legends 40, Burgundy 150, Champagne 50, Rodan 100, Italy 100 i Rest of the World 60 – od 10,5 do 41,5 proc. Poszczególne roczniki drożały znacznie bardziej. Szampan Le Mesnil 2012 podrożał 80 proc., a burgund Domaine Armand Rousseau Chambertin z tego samego rocznika o 73,7 proc. O ponad 50 proc. wzrosła cena szampanów: Taittinger Comtes de Champagne 2006 i 2008, Cristal Rosé 2008, Krug 2000 i Salon, Le Mesnil 2002. W dziesiątce najlepszych win inwestycyjnych znalazły się też butelki Leflaive i Domaine Leroy. – Pandemia nie miała wpływu na ceny wina. Wprawdzie widzieliśmy zachwianie cen win z Bordeaux, ponieważ Chiny ograniczyły zakupy, ale to było chwilowe, Bordeaux drożeje nieustannie i wciąż wiedzie prym w zakupach inwestycyjnych. Dołącza Burgundia, ale tam produkcja ma inny charakter. W Burgundii jest wielu mniejszych producentów, którzy mają minimalne działki, produkcja jest więc trudniejsza. Do elity dołączają też inne kraje, np. Włochy z winami toskańskimi i piemonckimi oraz Stany Zjednoczone, bo tam jest ogromna koncentracja kapitału i naturalny rynek kupujących. Wina kalifornijskie osiągają gigantyczne kwoty, choć niekoniecznie są w obiegu światowym – tłumaczy Paweł Gąsiorek. Ważna alokacja Dla siebie i na prezent:Nasi klienci inwestują niemałe pieniądze, ale raczej pod kątem własnych potrzeb, nie myślą o dalszej odsprzedaży. Niemniej wolą kupić 60 butelek wina, które będzie drożeć, zamiast sześciu. Mają piwnice z winem i lubią mieć je dla siebie lub na prezenty biznesowe – mówi prezes Domu Ulatowski Dla koneserów zaskoczeniem może być wzrost cen słodkich win znanych producentów. – O słodkie wina z Château d’Yquem ludzie się biją, choć niekoniecznie o inne marki z Sauternes. Nie ma tak dużo tych win, ale do tej ligi dołączają ciągle nowe, bo przecież o Toskanii jeszcze niedawno nikt nie mówił. O szampanach też nikt nie wspominał. W Szampanii są jednak gigantyczne inwestycje, którymi zajmują się bardzo znaczące postacie – podkreśla prezes Domu Wina. Nie ukrywa, że jego firma jest w trakcie rozmów z marką Clarendelle należącą do Haut-Brion z Bordeaux, własnością księcia Roberta Luksemburskiego, château z wielkiej piątki. – To nie są bardzo drogie wina, raczej średnie, ale Robert Luksemburski bardzo poważnie je traktuje. W marketing są zaangażowane poważne pieniądze, wykupiony został wizerunek miss Francji, więc to pozycjonowanie się w bardzo luksusowym świecie. Haut-Brion ma gigantyczny kompleks restauracyjny w centrum Paryża. To też nasz świat – mówi Paweł Gąsiorek. Dom Wina sprowadza wina od 100 dostawców, w ofercie ma 600 etykiet. Są wśród nich wina tańsze i droższe, a nawet bardzo drogie. Strategicznym zadaniem firmy jest jednak działanie w świecie dóbr luksusowych. – Jesteśmy jedynym w Polsce sprzedawcą Domaine de la Romanée Conti, jednego z najdroższych win. Mamy tzw. alokację, czyli kupujemy wprost od producenta. Teraz jesteśmy w trakcie rozmów z Château Petrus, żeby dostać alokację bezpośrednią. Każdy może to wino kupować, bo jest na otwartym rynku, ale nie każdy może kupić z pierwszej ręki. Zajmowanie się światem win droższych to moje hobby – śmieje się Paweł Gąsiorek. Rocznik rocznikowi nierówny Dobry rok:2021 r. był wyjątkowo udany dla inwestujących w wino. Indeks Liv-ex 100, odzwierciedlający notowania stu najczęściej poszukiwanych win na rynku wtórnym, wzrósł w 2021 r. o 23 proc. Liv-ex Fine Wine 1000, w którego portfelu znajduje się tysiąc win z całego świata, zyskał ponad 19 prasowe Na pytanie, jakie wina warto kupować inwestycyjnie, odpowiada bez wahania – na pewno Domaine de la Romanée Conti. Dom Wina ma ponad 60 butelek z różnych apelacji, w tym trzy butelki alokacji pierwszej etykiety, a pierwszą etykietę sprzedawał w tym roku stałym klientom po 65 tys. zł za butelkę. – Ta sama butelka na międzynarodowych stronach internetowych ma cenę przynajmniej o 30 proc. wyższą. Ktoś, kto kupił u nas, mógłby więc od razu sprzedać z zyskiem. Mamy jednak umowę, że będziemy sprawdzali klientów pod tym kątem, bo winiarnia nie chce, żeby jej wina były przedmiotem spekulacji. Kupujemy też wina en primeur, czyli w przedsprzedaży. Za wino, które dostaniemy za rok, płacimy na przełomie kwietnia i maja. To ryzykowne, bo pieniądze są zamrożone przez rok, ale chcemy mieć pierwszą cenę, zwłaszcza że różnice są znaczące – rzędu 20-30 proc. – wyjaśnia Paweł Gąsiorek. Ekspert radzi też uważać na roczniki. Jego zdaniem np. Bordeaux 2017, które teraz jest w sprzedaży, nie należy do najlepszych, ale pięć lat temu oceniane było trochę w ciemno, a ocena nie jest łatwa, jeśli nie było zawirowań pogodowych. Wina bordoskie kupują tylko bezpośrednio zarejestrowani negocjanci, których jest około 200. Wszyscy inni kupują je z drugiej ręki. – Podstawą biznesu jest kupno w pierwszej cenie. Win sklasyfikowanych w 1855 r. jest ograniczona liczba. One są podzielone na różne cru. W większości przypadków im wyżej sklasyfikowane cru, tym cena wyższa, choć jest wiele wyjątków – np. Château Palmer, które jest trzecim cru, osiąga często cenę wyższą niż wina w drugim cru, bo od 1885 r. do teraz winnice ewoluowały w dobrym kierunku i osiągają bardzo dobre ceny – tłumaczy Paweł Gąsiorek. Są też wina, o których z góry wiadomo, że warto je kupować, np. Château Siran. – Château Siran to Margaux, ale nie sklasyfikowane. Kilkanaście lat temu amerykański oszust Rudy Kurniawan używał Château Siran do fałszowania win z Château Margaux. One są zbliżone jakością, bo inaczej fałszerstwo by się nie udało. A jak to odkryto, ceny Château Siran wzrosły. Wiadomo, że po latach te wina będą osiągały bardzo wysokie ceny – śmieje się prezes Domu Wina. Winiarnia jak pole golfowe Wymiar niematerialny:Inwestowanie w winnice to sposób lokowania nadwyżek finansowych w dobra, których wartość nie powinna spadać, lecz nie po to, by je sprzedać za jakiś czas. To pewnego rodzaju hobby, rodzaj podniesienia prestiżu – uważa Paweł Gąsiorek. Paweł Ulatowski W Polsce nastała moda nie tylko na wina, lecz także na winnice. Paweł Gąsiorek porównuje tę działalność do inwestowania w pola golfowe lub w pałace z dużymi parkami. – To sposób lokowania nadwyżek finansowych w dobra, których wartość nie powinna spadać, lecz nie po to, by je sprzedać za jakiś czas. To pewnego rodzaju hobby, rodzaj podniesienia prestiżu. Nie wykluczam, że zainwestowanie np. w fabrykę drutu jest lepszą inwestycją, przynajmniej w Polsce – śmieje się prezes Domu Wina. Na świecie może być inaczej. Po wejściu Hiszpanii do Unii Europejskiej wielu biznesmenów zaczęło inwestować w winnice, co było dla nich pozycjonowaniem się wokół dóbr luksusowych, możliwością pokazania swojego nazwiska w innym świetle. – Bardzo znany argentyński biznesmen posiadający rafinerie część swojego gigantycznego majątku inwestuje w winnice na całym świecie. Odnajduje w tym trochę satysfakcji i ma poczucie, że robi coś dobrego dla Ziemi. Sam jednak wina nie pije, podobnie jak innych alkoholi. Pytałem więc, dlaczego to robi. Odpowiedział, że jego podstawowy biznes jest bardzo brudny, a przyjemność daje mu inwestowanie w coś, co jest czyste. Wielu ludzi o znaczącej pozycji biznesowej z różnych powodów angażuje się w działalność, która niekoniecznie musi przynosić zyski. To dla nich trochę taki alternatywny świat – podsumowuje Paweł Gąsiorek. © ℗
Mogłaś moją być kryzysową narzeczoną. Razem ze mną pić to, co nam tu nawarzono. Mogłaś moją być przy zgłuszonym odbiorniku. Aż po blady świt słuchać nowin i uderzać w gaz. Nie Motorem napędowym Jagiellonii została jesienią dwójka Czechów – Martin Pospisil znajdował się w najlepszej formie od przyjazdu do Polski, a Tomas Prikryl okazał się czołowym asystentem ligi (pięć ostatnich podań). Spotkaliśmy się z nimi i porozmawialiśmy o… Czechach. Dlaczego polskiego piwa nie da się pić? Czy wylewanie piany z piwa to nietakt? Czemu w Czechach lepiej nie szukać drogi? Czy czeski humor można zrozumieć i z jakich powodów ciężko ogląda się w Polsce filmy? Dlaczego największym błędem sprzedawcy jest przyznanie się do tego, że sprzedaje polskie mięso? Czy wyobrażenie o wyluzowanych Czechach to mit? Zapraszamy. Dlaczego nie zostaliście hokeistami? Tomas Prikryl: – Bo jestem za mały! Nie mam odpowiedniej postury, ale zawsze grało się w hokeja na wiosce, gdy była zima. Martin Pospisil: – Ja też zawsze lubiłem hokeja. Zacząłem grać w niego mniej więcej wtedy, co w piłkę. Graliśmy na wiosce dla zabawy. Później zobaczyłem, że w piłce idzie mi trochę lepiej, więc postawiłem na futbol. Zresztą – do hokeja potrzeba było więcej pieniędzy. Grali w niego głównie ci, którzy mieli bogatych rodziców. Ale ja zawsze byłem przekonany, że chcę grać w piłkę. Nie było tak, że chciałem zostać profesjonalnym hokeistą, ale nie Prikryl: – Do piłki nożnej potrzebowałeś tylko butów, a do hokeja cały sprzęt. Ja też grałem głównie dla zabawy. Nic poważnego. Martin Pospisil: – Ale obserwować dalej lubię. Nawet ostatnio Czesi grali – oczywiście oglądałem. Jak wyglądała wasza gra w hokeja? Grało się na zamarzniętym stawie?Martin Pospisil: – Rybnik zamarzał, wszyscy się spotykaliśmy i się grało. Mieliśmy nawet oświetlenie, więc zdarzało się grać do nocy. Tomas Prikryl: – U nas nie było stawu, ale ktoś zawsze nastrikal wody na placyk i przez noc zamarzała. Rano mieliśmy boisko. Martin Pospisil: – Kije się kupowało, ale w naszym przypadku raczej te tańsze. Tomas Prikryl: – Takie klasyczne, z drewna. U ciebie też? Martin Pospisil: – Tak. Jak się złamał, to naprawiało się go śrubokrętem i grało się dalej. Pamiętam też, że czasem graliśmy na betonie piłką do tenisa. Bez łyżew naturalnie, biegało się w butach. To wioska – grało się we wszystko. Tomas Prikryl: – Ja też spróbowałem u siebie chyba każdego są bardziej popularni w Czechach niż piłkarze? Tomas Prikryl: – Różnie. Jak jest zima, dominuje hokej. Latem to się zmienia i piłka jest na pierwszym miejscu. Najwięcej osób kibicuje, gdy są mistrzostwa. Mecze puszczane są w restauracjach i miejscach publicznych. Naród tym żyje. Martin Pospisil: – Wszędzie widać wtedy czeskie flagi. W hokeju mistrzostwa są co rok, w piłce trzeba dłużej czekać. W erze Jaromira Jagra wszyscy byli za hokejem. Zdobywaliśmy wtedy złote medale. Teraz przyszła kolej na masz ksywę Pepik, tak? Martin Pospisil: – Zgadza się. To jaką w takim razie ty masz, Tomas? Pepik 2? Tomas Prikryl: – Czasami dla żartu koledzy tak mówią! Ale generalnie jestem Tomasz. Macie świadomość, że w Polsce często śmiejemy się z czeskiego?Martin Pospisil: – Jest parę takich słówek, ale myślałem, że będzie tego dużo więcej. Ale pamiętaj, że to działa w dwie strony – dla Czechów wasze słowa też są śmieszne. Ale tak samo nie ma ich zbyt wiele. Co na przykład? Tomas Prikryl: – (śmiech) Nie wiem, czy możemy mówić! Martin Pospisil: – Na przykład polska „droga” to po czesku narkotyki. Raz to usłyszałem i nie wiedziałem, co powiedzieć. Najbardziej śmieszne jest, wiadomo – „szukać”. Lepiej żeby polski turysta w Czechach niczego nie Prikryl: – Jak usłyszałem to za pierwszym razem, przeraziłem się. „Zaraz, zaraz, co ty powiedziałeś?!” Martin Pospisil: Mi przez jakiś czas było ciężko w ogóle powiedzieć to słówko. Czułem się nienaturalnie. Tomas Prikryl: – Ja też, ale teraz jest już normalnie. Zdarzyło wam się kupić w Polsce czerstwy chleb?Martin Pospisil: – Cerstvy? Przecież to czeskie Polsce znaczy coś odwrotnego. W Czechach cerstvy chleb to świeży chleb, w Polsce – nieświeży, Prikryl: – Nie wiedziałem. Martin Pospisil: – Ja też. Uczymy się cały czas. A na przykład kveten u nas polski „maj”. Można się co oznacza czeski film? Martin Pospisil: – Dotarło to od nas. Ale co znaczy? Sytuacja, w której nikt nic nie wie, nie wiadomo o co chodzi. Tomas Prikryl: – Dlaczego tak jest? To dlatego, że Polacy nie rozumieją czeskiego poczucia humoru? Martin Pospisil: – Jak obserwują czeskie filmy to pewnie nie wiedzą, o co chodzi! Chyba tak. Martin Pospisil: – A my mamy dobre filmy. Tomas Prikryl: – Nawet bardzo dobre! Ale też słyszałem, że wielu obcokrajowców nie wie, o co w nich chodzi. Martin Pospisil: – Bo czeski humor jest specyficzny. Ulubiony film nasz obu to klasyka – „Dědictví aneb Kurvahošigutntag” (polski tytuł: „Spadek albo kurwachopygutntag” – red.). Chyba najbardziej lubiany film w całym kraju. Nie ma Czecha, który by go nie widział. Możesz oglądać go dwudziesty raz, a i tak się śmiejesz. Ale zdaję sobie sprawę, że to czeski humor, który nie wszyscy rozumieją. Tomas Prikryl: – Opowiada o życiu na wiosce. Martin Pospisil: – Główny bohater cały czas pije. Nie ma nic i w jednym momencie dostaje spadek – staje się milionerem. Tomas Prikryl: – Nie ma pojęcia, co zrobić z tymi Pospisil: – I funduje całej wiosce, co tylko chcą. A propos filmów – polski dubbing to katastrofa! Jak może być tak, że głos podkłada tylko jeden lektor? W Czechach każda osoba ma swój osobny głos. Kobieta ma kobiecy, mężczyzna męski, dziecko dziecięcy. U nas też, ale w niewielu filmach. Martin Pospisil: – Nigdy nie wiem, o co chodzi. Dziwne. Do teraz się jeszcze do tego nie przyzwyczaiłem. To prawda, że czeskie piwo jest najlepsze na świecie? Tomas Prikryl: – Pospisil: – Tak. Ale Tomas musi o tym powiedzieć, bo pije więcej piwa ode mnie (śmiech). Tomas Prikryl: – Hej, tylko jak jest przerwa na kadrę!Martin Pospisil: – Nie piję zbyt dużo piwa, ale jak porównuję polskie i czeskie… Nie da się tego porównać. Nie tylko polskie jest takie, gdziekolwiek jestem zagranicą czuję, że to nie jest piwo. Nie da się pić. U was można kupić czeskie piwa, ale w tej puszce to i tak nie jest to, co być powinno. Prawdziwe piwo jest z nalewaka. Musi być z pianką. Zimą byłem w górach i byli tam Polacy. Tomas Prikryl: – Słyszałem, to jest katastrofa! Martin Pospisil: – Klasyczne czeskie piwo musi mieć piankę na trzy palce. Oni wzięli łyżkę i wylewali piankę z piwa. Wszyscy na nich patrzą: co oni robią?! Tomas Prikryl: – W Czechach jest prosta zasada: nie ma pianki – nie ma piwa. Jeśli podadzą ci piwo bez piany, możesz je zwrócić. Mówimy na nie cochtan. Martin Pospisil: – Jest też na przykład mliko, czyli kufel wypełniony cały pianą, albo hladinka i snyt, czyli coś pomiędzy. Kelnerzy muszą robić specjalne kursy, jak nalewać piwo. Też dlatego w Czechach piwo smakuje dużo lepiej – kelnerzy wiedzą, jak je podać. Piwo powinno się nalewać na pięć-sześć razy. W Polsce zwykle leją na raz i od razu podają. Piliście w Polsce piwo z nalewaka? Martin Pospisil: – Próbowałem. W Polsce jest na odwrót – to z nalewaka jest najgorsze, często dodatkowo rozwodnione. Martin Pospisil: – I takie gazowane, że nie da pić. Tomas Prikryl: – Faktycznie, zauważyłem, że w restauracjach ludzie często zamawiają w butelkach. U nas jest zupełnie na odwrót. W czym Czesi są lepsi od Polaków? Martin Pospisil: – W hokeju. To wiadomo. Tomas Prikryl: – Mamy piękniejsze kobiety. Martin Pospisil: – To prawda, ale może nie pisz tego, bo kibicki z Białegostoku nie będą zadowolone! (śmiech) Są piękne, ale Czeszki są jeszcze piękniejsze. Kto jest bardziej pracowici? Polacy? Martin Pospisil: – Tak, bez dwóch zdań. Jak Polak wyjdzie na boisko, to wiesz, że będzie zapierdzielał. Widać od razu, że ma większą agresję. Tomas Prikryl: – Też mi się tak wydaje. Jak czegoś nie trzeba, to się Czech ukryje, schowa. Bardzo niewielu waszych rodaków wyjeżdża zagranicę. Masa Polaków żyje z kolei w Anglii, Niemczech czy nawet w Pradze. Martin Pospisil: – Bo Czesi są lenie! Wystarczy im siedzieć w domu. Nie chcą próbować nic nowego. Tomas Prikryl: – Teraz jest młoda generacja, dużo influencerów, młodzi lubią wyjeżdżać zagranicę, poznawać coś nowego. Wielu Czechów starszego pokolenia nie zna języków. Nie chciało im się uczyć. Ale to się zmienia. Za co nie lubicie Czechów? Jaka jest wasza wada narodowa? Martin Pospisil: – Moim zdaniem zazdrość. Jak ci idzie, masz wynik, więcej jest zazdrośników niż ludzi, którzy cię wspierają. Mało kto cieszy się z twoich sukcesów. Gdy w Ołomuńcu przegrywaliśmy mecz, od razu było dwieście komentarzy. Wygrasz – nikogo to nie obchodzi, komentarzy jest pięć. Tomas Prikryl: – Czesi tacy są, zwłaszcza w sporcie. Dużo jest hejtu. Ale raczej nie mam rzeczy, która mnie bardzo drażni w moim narodzie. Może to, że mamy przekonanie, że we wszystkim jesteśmy słabi. A w sporcie osiągamy dużo – świetnie gramy w hokej, radzimy sobie w piłce, mamy tenisistów. Ilu tenisistek mamy w pierwszej trzydziestce WTA? Martin Pospisil: – Pliskova, Kvitova, Vondrousova, Muchova, Strycova… Pięć. Tomas Prikryl: – Ale wszyscy i tak czekają na ten moment, jak nie będzie szło. Martin Pospisil: – Byli przyzwyczajeni przed laty do tego, że zawsze był jakiś wynik – złoto, srebro, brąz. Jak już nie ma niczego aż tak wielkiego, sport przestaje im się podobać. To ciekawe, bo w Polsce jest takie wyobrażenie, że Czesi niczym się nie przejmują, są bardzo wyluzowanym Prikryl: – Słyszałem, że wszyscy tak o nas myślą – fajnie sobie żyjemy, jest spokojnie. Ale tak nie ma. Często się obrażamy. Martin Pospisil: – Najbardziej to widać, gdy jedziesz gdzieś daleko na wakacje. Widzisz, że wszyscy są uśmiechnięci, pozytywni. Jesteś na lotnisku w Czechach i od razu widzisz innych ludzi. Byłem zaskoczony, jacy pozytywni ludzie są w Białymstoku. Słyszałem o Polsce, że tu też jest dużo zazdrosnych ludzi, ale dowiedziałem się potem, że jest duża różnica, w jakim mieście żyjesz. Inaczej jest w Krakowie, inaczej w Warszawie, inaczej w Białymstoku. Trafiliśmy chyba do dobrego miejsca. Czego z Czech najbardziej wam brakuje? Martin Pospisil: – Jedzenia. Zawsze jak przyjeżdżam do Czech, wybieram się od razu na klasyczne czeskie jedzenie. Tomas Prikryl: – O tak. Knedliky. Martin Pospisil: – Poza tym wszystko jest podobne. W Polsce można kupić wszystko – nawet rzeczy typowo czeskie. Macie jakąś czeską knajpę w Białymstoku? Martin Pospisil: – Nie. Ale w Warszawie jest. Tomas, może otworzymy? Tomas Prikryl: – Dobry pomysł. Czesi lubią Polaków? Tomas Prikryl: – Nie lubią nikogo! Martin Pospisil: – Teraz już się trochę poprawiło, ale wcześniej nie lubili Polaków. Tomas Prikryl: – Tak było, po prostu. Utarło się przez lata, że Polaków się nie lubi. Od kiedy pamiętam, było takie myślenie. Dużo było w Czechach – jak w Niemczech – żartów o tym, że Polacy to złodzieje. Tomas Prikryl: – Było, było. Możliwe, że to jest powód. Ale to tylko taka gadanina. Martin Pospisil: – Jak w sklepie było coś polskiego, na przykład mięso, wszyscy mówili, że nie jest zbyt dobrej jakości. Gdy tylko sprzedawca się przyznał, że pochodzi z Polski, nikt nie chciał kupować. Mieli to w głowach już tak głęboko zakorzenione – z Polski, znaczy, że nie dobre. Teraz się to zmienia. Wszyscy widzą, że Polska nas przegoniła, poszła do przodu. U nas mówi się, że Polacy lubią Czechów, bo z każdym innym sąsiadem zdążyli się już Pospisil: – Ja się spotkałem tu z dużą sympatią. Wszyscy chcieli pomagać. Gdy mówiłem, że jestem z Czech, podchodzili do tego bardzo pozytywnie. Nie wiem czy dlatego, że byłem z Czech, czy po prostu chcieli zaopiekować się obcokrajowcem, ale byłem pozytywnie zaskoczony wszystkim. Tomas Prikryl: – W Polsce generalnie masz dużo więcej zagranicznych piłkarzy. W Czechach jest ich niewielu i zwykle trzymają się razem, w swojej grupce. Szatnia jest specyficzna. Martin Pospisil: Po meczu cała czeska drużyna wychodzi Prikryl: – W trakcie tygodnia też są bardzo zżyci. Martin Pospisil: – Ale Polska jest bardzo podobna pod tym względem. Rozmawiam z chłopakami, którzy grali w lepszych ligach i tam jeszcze bardziej traktują piłkę jak pracę, mniej ze sobą wychodzą. Tomas Prikryl: – Często Czech cieszy się, gdy już wraca do naszej ligi. Może odetchnąć. Zdziwiło was, ile w Polsce jest kościołów? Podobno 80% Czechów nie wyznaje żadnej religii. Martin Pospisil: – W samym Białymstoku ile jest! Tak, jestem zaskoczony, nie wiedziałem wcześniej, że aż tak to wygląda. U nas w ogóle nie ma takich tradycji. Mało kto chodzi do kościoła. W Polsce to normalne, że ktoś wierzy, u nas jak ktoś jest wierzący, to wszyscy na niego patrzą: ale jak to, co ty robisz?Tomas Prikryl: – Wcześniej tak nie było, ale teraz nie ma wierzących. W Czechach funkcjonuje takie wyobrażenie o Polakach. Mówisz „Polak”, myślisz – wierzący. A jesteście otwartym, tolerancyjnym narodem? Mówi się o was, że tak. Martin Pospisil: – To się nie zgadzam. Zależy od miasta. Ale większość nie jest otwarta. Tomas Prikryl: – Wielu lubi swojego, ale obcego już nie chcą. Martin Pospisil: – Jesteśmy zamknięci w swoim gronie. Ja i Tomas jesteśmy tolerancyjni, ale zależy na kogo Prikryl: – Zwłaszcza w mniejszych miastach, bo w większych ludzie są bardziej otwarci. Chłopak ma takie włosy, dziewczyna wygląda inaczej – nikt na nich nie patrzy, jest normalnie. Jak z wioski pojedziesz do miasta, wszyscy poznają, że jesteś z wioski. Tak samo na odwrót – jak pojedziesz z miasta na wieś, wszyscy będą na ciebie patrzeć, że tak wyglądasz. Martin Pospisil: – O tym, że jesteśmy otwarci, gdzieś przeczytałeś?Tak. Tomas Prikryl: – To chyba dobrze, że tak o nas piszą! Martin Pospisil: – Generalnie nie ma wielkiej różnicy pomiędzy oboma krajami. Wiadomo, w domu jest w domu – masz swoją rodzinę, swoich znajomych. Ale świetnie się czuję w Białymstoku. Niby jesteś daleko, ale tego nie czujesz, bo jest podobnie. Tomas Prikryl: – Wiele rzeczy jest takich samych. Bardzo szybko się przyzwyczailiśmy. Ale oczywiście – dom to jednak dom. Rozmawiał JAKUB BIAŁEKFot. / FotoPyK
Na stole pojawia się alkohol, a my jesteśmy w trakcie leczenia, na przykład antybiotykoterapii, lub bierzemy leki przewlekle. Może być też tak, że po prostu mieliśmy ciężki dzień i boli
Rozmowa z Małgorzatą Matyją z Fundacji lat w przestrzeni publicznej powtarza się, że o zwierzęta – również te na wsi i szczególnie latem – trzeba dbać. Co więcej – reguluje to nawet prawo. Wydawałoby się, że to, że trzeba zapewnić im miskę ze świeżą wodą, ochronę przed upałem – a zimą mrozem, że nie można ich krzywdzić. A Fundacja Zwierz startuje z kolejną kampanią informacyjną na ten temat. Czy to znaczy, że wciąż trzeba powtarzać te – wydawałoby się tak oczywiste – rzeczy?Tak. I cały czas to robimy. Prowadzimy infolinię informacji prawnej o prawach zwierząt. A nasi pracownicy i zaprzyjaźnione organizacje cały czas i tak zgłaszają ogrom zaniedbań dotyczących bez jaj w Białymstoku? Kury też chcą żyć godnie! Wegestok-Viva organizuje akcjęNa czym te zaniedbania polegają?Zwierzęta są utrzymywane są w złych warunkach, na łańcuchach, w za małych kojcach, w niezacienionych miejscach, bez dostępu do wody, karmione odpadkami, często na betonowych posadzkach, które latem nagrzewają się do ogromnych temperatur. Trzeba pamiętać, że jeżeli na dachu budy jest blacha, to w środku to małe pomieszczenie nagrzewa się nawet do 70 stopni. Wtedy buda nie jest żadnym schronieniem, tylko klatką, która nie chce się wierzyć… Ludzie nie wstydzą się sąsiadów? Przecież to łatwo zauważyć, że ktoś krzywdzi myślę, że powodów takiego stanu rzeczy może być wiele. Ludzie mogą źle traktować zwierzęta z powodu zwykłej nieświadomości, przyzwyczajeń, bezmyślności. Najważniejsze, by mówić o tym, jak zwierzęta należy traktować. I reagować, kiedy widzimy, że dzieje się źle, że zwierzęta są trzymane w nieodpowiednich warunkach, że nie mają kropli wody, że dzieje się z nimi coś złego. Po prostu – trzeba zwracać uwagi na ich Aktywiści przebiorą się za kury i będą spacerować po centrum, bo "Święta nie tylko bez mięsa, ale i bez jajek są możliwe"A może ludzie nie mają pieniędzy, by zapewnić zwierzętom dobrą budę, dobre miejsce do życia. Może po prostu nie każdy powinien mieć na przykład się na zwierzę, powinniśmy pamiętać, że może to generować pewne koszty. To na przykład pożywienie czy opieka weterynaryjna. My zachęcamy, by posiadanie zwierzęcia, decyzja o adopcji była przemyślana. Jeśli decydujemy się posiadać zwierzę, musimy być świadomi tego, że może to wygenerować pewne koszty. Natomiast żeby zwierzęta miały zapewnione dobre warunki, nie jest potrzebna jakaś ogromna suma. My zawsze podkreślamy: miejsce zwierzęcia jest przy człowieku. I zachęcamy, by być blisko, mieć zwierzę obok, trzymać w domu. Dla mnie i moich znajomych zwierzęta są członkami rodziny. Natomiast jeżeli zwierzę już przebywa na dworze, to warto postarać się zwiększyć ich komfort życia. Wystarczą małe kroki. Czasem można przestawić budę do cienia, zrobić miejsce dla psa pod drzewami, by zapewnić cień. Można zmienić blachę na papę na dachu budy, zamontować dodatkowy dach. Albo kwestia wody – jeśli zwierzę notorycznie ją wylewa, można po prostu zmienić miskę na bardziej stabilną czy cięższą albo przytwierdzić ją do podłoża. To nie są wysokie koszty. Najważniejsze jest to, by myśleć, by mieć czujność na potrzeby zwierzęcia, by czasem spróbować postawić się w ich sytuacji. Bo kto z nas chciałby przez 12 godzin leżeć w miejscu skąpanym w pełnym słońcu?Ruszacie z kampanią, która ma przypominać o prawach zwierząt. Na czym ona będzie polegać?Szczególnie bliskie są nam zwierzęta utrzymywane na wsiach. Bardzo zależy nam, by poprawiać ich warunki bytowe. Robimy to na wiele sposobów. Szkolimy organizacje, szkolimy gminy. Obecne akcje „ZWIERZ latem” i „Pies czuje tak jak ty” mają na celu uwrażliwienie ludzi na potrzeby zwierząt, na to, że upał może zabić. I zabija – bo takie mamy możemy zrobić, gdy zobaczymy takie krzywdzone zwierzę?Należy reagować, zwrócić uwagę właścicielowi. O zwierzętach bezdomnych należy zaś poinformować gminę. Gmina ma obowiązek zająć się zwierzętami bezdomnymi. Natomiast jeśli zwierzę przebywa na czyjejś posesji, a właściciel nie reaguje na uwagi lub nie możemy się z nim skontaktować – należy zawiadomić policję, lokalną organizację prozwierzęcą. Ale zaczynajmy od siebie – często wystarczy kilka zdań, żeby zwrócić czyjąś uwagę na jego zaniedbanie. Bo wiele złych czynów wynika z zaniedbania, nie z celowej niechęci. Dlatego zachęcamy do mówienia, że tak jak my pijemy, pić musi również pies. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera 8. Tłumić emocji. Nie, nie chodzi o to by wybuchnąć przy pierwszej nadarzającej się okazji. Chodzi o to, by jasno i bez obawy, że zostaniemy uznane za „problemowe baby” mówić, że się z czymś nie zgadzamy, że nam się coś nie podoba. 9. Nie dbać o swoje zdrowie. GDZIE NIE WOLNO PIĆ ALKOHOLU: najświeższe informacje, zdjęcia, video o GDZIE NIE WOLNO PIĆ ALKOHOLU; Nie mieszaj wyrywania ósemki z orzechami
Kinga Bartkowiak. Dzieci są mistrzami w przeżywaniu emocji. Dorosłym "nie wypada"? Foto: 123RF. Wersja audio dostępna tylko w subskrypcji Onet Premium. Kup subskrypcję lub Zaloguj się i
Wtrącę się bo interesowałem się tematem jakiś czas i mam znajomego, który pracuje w wodociągach między innymi przy testowaniu wody. Z tego, co ja wyszukałem w sieci, publikacjach i usłyszałem, to praktycznie we wszystkich dużych miastach w Polsce lepiej pić zimną kranówę niż: gotowaną (gotowanie zubaża wodę o mikroelementy), filtrowaną (jak wyżej) czy mineralną ze

Post. Kościół nie nakłada obowiązku uczestnictwa we mszy świętej w Środę Popielcową, jednak wszyscy, którzy ukończyli 14. rok życia, zobowiązani są do powstrzymania się od spożywania mięsa, a wszyscy między 18. a 60. rokiem życia zobowiązani są do postu ścisłego (trzy posiłki, w tym tylko jeden z nich do syta).

Hej! Witam w moim świecie: pełnym chaosu, różnych przeżyć, poszukiwania swojej tożsamości, rozkmin, codziennych sukcesów i porażek. Zapraszam, a przekonasz się, co tak naprawdę (nie) wypada! Ile razy każda z nas słyszała „to nie wypada”? Dziewczynce nie wypada, kobiecie nie wypada, w twoim wieku nie wypada…Szczególnie bolesne jest to, kiedy takie rzeczy wpaja się dziecku, tłumiąc… .